Ta podróż nigdy się nie kończy…

Wywiad z Jörnem Kaufholdem, pedagogiem społecznym oraz trenerem i mentorem Pedagogiki Dzikiej Przyrody przy szkole Wildnisschule Wildniswissen. Wywiad przeprowadziła i przetłumaczyła Alina Michalik.

Od autorki:

Z Pedagogiką Dzikiej Przyrody i jej trenerami zetknęłam się osobiście jesienią 2008 roku, podczas współpracy przy polsko-niemieckich projektach, realizowanych na terenie województwa lubuskiego oraz Brandenburgii. W niewielkim międzynarodowym gronie, po raz pierwszy zaczęliśmy się zastanawiać jak trafnie przetłumaczyć na język polski niemieckie słowo „Wildnis” lub angielskie „wilderness”? Polskim odpowiednikiem wydawało się słowo „dzicz”. Jednak na przestrzeni dziejów, wraz z rozluźnianiem się więzi między człowiekiem a przyrodą, „dzicz” stała się synonimem czegoś prymitywnego, nieuporządkowanego i niebezpiecznego. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na „dziką przyrodę”, wierząc że na odczarowanie starej, dobrej „dziczy” przyjdzie jeszcze czas.

Mojego rozmówcę, Jörna Kaufholda, poznałam w marcu 2012 roku, kiedy rozpoczynaliśmy cykl polsko-niemieckich spotkań w ramach rocznego kursu Pedagogiki Dzikiej Przyrody, organizowanego w Niemczech przez ośrodek edukacji przyrodniczej „Drei Eichen”. Jesienią 2015 roku przeprowadziłam z nim krótki wywiad.

Alina Michalik: Skąd w ogóle wzięła się Pedagogika Dzikiej Przyrody?

Jörn Kaufhold: Pedagogika Dzikiej Przyrody przywędrowała do nas ze Stanów Zjednoczonych. Ojcami tego nurtu są Tom Brown i jego uczeń, Jon Young. Tom Brown jest znanym amerykańskim nauczycielem dzikiej przyrody. Wspomina o tym, że sam pobierał kiedyś nauki u starego człowieka z plemienia Apaczów, nazywanego Stalking Wolf. Tom Brown przekazał zdobytą wiedzę dalej, pracując przez dziesięć lat ze swoim uczniem, Jonem Youngiem. To właśnie Young przeniósł ten pomysł do Europy i rozpowszechnił go w różnych jej częściach. A z Wilderness Awareness narodziła się niemiecka Pedagogika Dzikiej Przyrody (niem. Wildnispädagogik – przyp. tłumacza).

Czym dokładnie jest Pedagogika Dzikiej Przyrody i jakie są jej główne założenia?

Podstawową ideą Pedagogiki Dzikiej Przyrody jest to, aby ponownie głęboko połączyć ludzi z naturą. Można by w tym miejscu zapytać, co to oznacza w praktyce? Ważny jest moment, kiedy człowiek znów może stać się „tubylcem”, czuć się w swoim otoczeniu u siebie… Czyli idziemy do lasu i słyszymy, kiedy ptak ostrzega nas przed zbliżającym się drapieżnikiem, czytamy ślady i tropy pozostawione przez zwierzęta, rozpoznajemy rośliny, które mają właściwości lecznicze, umiemy poradzić sobie z rozpaleniem ognia. Ale przede wszystkim, czujemy się powiązani z naturą. To jest podróż, podczas której uczymy się umiejętności, takich jak rozpalanie ognia, czytanie zwierzęcych tropów, ale to także podróż, która pozwala nam szeroko się rozwijać.

Kiedy jesteś tam na zewnątrz, w lesie, napotykasz na rzeczy, do których być może nie jesteś przyzwyczajony w swoim życiu codziennym. To na przykład fakt, że jest ciemno, że czasem się boisz. Jest to więc również nasza wewnętrzna podróż…

W zachodniej części Europy oraz w Skandynawii „dzikie szkoły” są bardzo popularne. W Polsce takie inicjatywy dopiero się rodzą. Ty swoje pierwsze „dzikie nauki” pobierałeś w Wildnisschule Wildniswissen. Jaka była twoja osobista droga w tym kierunku?

W każdym większym niemieckim mieście istnieje co najmniej jedna szkoła dzikiej przyrody. Jedną z największych, jeśli nie największą dziką szkołą w Niemczech, jest Wildnisschule Wildniswissen, prowadzona od 1995 roku przez Wolfganga Pehama. Ponad dziesięć lat temu dołączyłem do tej grupy, biorąc najpierw udział w weekendowym kursie, prezentującym podstawy Pedagogiki Dzikiej Przyrody. Tak mnie to zainteresowało i tak mi się spodobało, że pozostałem na tej drodze i ukończyłem roczny kurs, który do dziś jest filarem programowym Pedagogiki Dzikiej Przyrody. Kurs opiera się na cyklicznych spotkaniach, sześciu w ciągu całego roku. W międzyczasie uczestnicy pracują indywidualnie nad szeregiem powiązanych ze sobą zadań domowych. Po kilku latach wziąłem udział w drugim stopniu kursu Pedagogiki Dzikiej Przyrody, oznaczało to dodatkowe dwa lata kształcenia. W międzyczasie uczestniczyłem w innych, podobnych szkoleniach. Udział w takich kursach jest ważny, ale prawdziwe doświadczenie zdobędziesz ostatecznie, spędzając w lesie naprawdę dużo czasu.

W pewnym momencie związałeś swoje życie prywatne z Pedagogiką Dzikiej Przyrody, z przebywaniem w lesie i przekazywaniem wiedzy…

Tak. Wywodzę się z branży edukacyjnej. Kiedy zaczynałem przygodę z Pedagogiką Dzikiej Przyrody, myślałem, że to co robię, czyli klasyczna praca edukacyjna, a więc krąg krzeseł, dyskutowanie na różne tematy i dzika przyroda to dwa światy, które do siebie nie pasują. Przez kilka lat świadomie oddzielałem te dwie sfery. Jedno z nich było moim hobby, a drugie – moim zawodem. Aż pewnego razu zauważyłem, że ten podział jest sztuczny, że to naprawdę wszystko jedno, czy ludzie uczą się w sali seminaryjnej, czy w lesie. Procesy zachodzą podobnie. Odkąd odnalazłem w sobie tę świadomość, łączę obie drogi. Z zewnątrz one wydają się oczywiście odmienne, ale dla mnie najistotniejszy jest fakt, że ludzie w grupach chcą się czegoś nauczyć.

Czym różnią się metody Pedagogiki Dzikiej Przyrody od innych pedagogicznych założeń?

Pedagogika Dzikiej Przyrody często łączona jest z pedagogiką doświadczeń. Kiedyś prowadziłem szkolenie z pedagogiki doświadczeń, jednym z zadań postawionych przed uczestnikami było rozpalenie ognia bez użycia zapałek, przy pomocy łuku ogniowego. Wielu osobom w grupie nie udało się w ten sposób rozpalić ognia. Na koniec uczestnicy skarżyli się, że nie omówiliśmy w ramach ewaluacji procesu grupowego, czyli tego jak grupa ze sobą podczas tego zadania współpracowała. A ja widzę to tak: robimy ogień, ponieważ chcemy ten ogień mieć, a nie po to, by rozmawiać o tym, jak przebiegał proces rozniecania ognia. Kiedy potrzebujemy ognia, rozpalamy go po prostu! Podobnie, jeśli chcemy zrozumieć mowę ptaków albo czytać zwierzęce tropy, musimy nasłuchiwać uważnie albo pochylić się nad odciskami zwierzęcych stóp. My niczego nie inscenizujemy, nie używamy natury jako tła, na którym coś się odbywa, jak to ma miejsce w przypadku innych metod. A takie zarzuty można właściwie postawić pedagogice doświadczeń. Oczywiście, kiedy rozniecamy ogień, zachodzą różne procesy grupowe oraz indywidualne. Możemy również o tym porozmawiać. Jednak podstawowym celem jest w tym przypadku ogień sam w sobie. To co robimy, różni się od pozostałych pedagogicznych założeń jeszcze jednym elementem.

Pedagogika Dzikiej Przyrody to inny sposób przekazywania wiedzy. Stawiamy na to, by ludzie sami gromadzili swoje doświadczenia. Można komuś pokazać dwadzieścia pojedynczych roślin, podać ich nazwy, ale to wciąż nie oznacza, że ta osoba następnym razem rozpozna tę roślinę samodzielnie. Próbujemy więc najpierw wspierać uczącego się w nawiązaniu silnej więzi między nim a rośliną. A dzieje się tak przez odpowiednie obserwacje, wykonywanie szkiców rośliny, czy choćby zaparzenie herbaty z jej liści. Podstawą jest więc wywołanie konkretnego doświadczenia, opartego na bazie zmysłów.

Czym jest w takim razie Coyote Teaching, termin który nieodłącznie towarzyszy Pedagogice Dzikiej Przyrody?

Termin Coyote Teaching zawiera w sobie słowo kojot. Odpowiednikiem północnoamerykańskiego kojota tutaj, w Europie Środkowej, jest lis. A lis jest dla nas symbolem postawy dobrego nauczyciela, mentora. Dajemy mniej odpowiedzi, ceniąc bardziej same pytania. Nie chcemy naszymi odpowiedziami niszczyć ciekawości uczestników... Zadania formułujemy tak, by zaskoczyć nieco uczących się. I jak najbardziej na miejscu są treści przekazywane z humorem

Kim jest mentor w Pedagogice Dzikiej Przyrody? Czym różni się od klasycznego nauczyciela?

Nauczyciel wie, czego powinien nauczyć się uczeń. Jest matematyka, są ułamki. Nauczyciel przekazuje wiedzę i oczekuje, że uczeń tę wiedzę przyjmie. Tymczasem Coyote Teacher przekazuje wiedzę i obserwuje uczącego się. Do czego ta osoba „zapala się” najbardziej, które zagadnienia pociągają ją najintensywniej… Może uczący się próbuje odkryć, jaki trop ma przed sobą, a może ma ochotę samodzielnie rozpalić ogień? Mentor pomaga uczącemu się w podążaniu za własnymi zainteresowaniami i obserwuje w jaki sposób ten pokonuje swoje własne granice. Jesteśmy głęboko przekonani, że nie należy myśleć: „musisz się tego nauczyć, bo ja tego chcę”.

Czy Pedagogika Dzikiej Przyrody jest dobra dla dzieci?

To jest pytanie retoryczne! Oczywiście, że dzieci mają ochotę biegać na świeżym powietrzu, rozpalać ogień, taplać się w błocie, wspinać na drzewa i wąchać kwiaty. Nawet jeśli będziemy otoczeni milionem mediów i innych czynników odwracających dziecięcą uwagę, to obcowanie z naturą jest jedną z tych rzeczy, która zawsze będzie wzbudzać w dzieciach entuzjazm, rozwijając w nich głęboką więź z przyrodą.

A jakie są efekty tak głębokiego studiowania przyrody w przypadku osób dorosłych?

Zależy to oczywiście od intensywności. Podczas wspomnianego wcześniej rocznego kursu Pedagogiki Dzikiej Przyrody zajmujemy się różnymi zagadnieniami, od rozpoznawania tropów zwierząt po rozpalanie ognia. Doświadczenie pokazuje, że jest to dla każdego bardzo osobista podróż. Wielu uczestników zyskuje zupełnie nowy pogląd na to, co jest dla nich naprawdę ważne. Często ludzie postrzegają ten czas jako bardzo cenny, ponieważ na co dzień siedzą przed komputerem, w świecie zdominowanym przez umysł. Nagle wychodzą na zewnątrz, wąchają coś, smakują czegoś, siedzą w słońcu, pozwalają się doszczętnie zmoczyć przez deszcz i… stopniowo rozkwitają.

W 2016 roku w Polsce rozpocznie się pierwszy kurs Pedagogiki Dzikiej Przyrody dla dorosłych. Czy mógłbyś opowiedzieć o tym, skąd wziął się pomysł zorganizowania takich zajęć w Polsce?

Jak już wspominałem, metodyczne narzędzia Pedagogiki Dzikiej Przyrody przybyły do Niemiec ze Stanów Zjednoczonych. W 2001 roku cała ta koncepcja dotarła do ośrodka edukacji przyrodniczej „Drei Eichen” w Brandenburgii, który odtąd stał się jedną z placówek wspierających „Wildnisschule Wildniswissen”. Z uwagi na położenie ośrodka w pobliżu granicy polsko-niemieckiej, z czasem naturalnie wykluł się pomysł, aby zaoferować nasze szkolenie polskim i niemieckim edukatorom ze środowisk związanych z edukacją, przyrodą i ochroną środowiska. Te międzynarodowe spotkania nie mogłyby się odbyć, gdyby nie osobiste zaangażowanie wielu osób, przede wszystkim doktor Charlotte Bergmann, która jest głową i sercem ośrodka w „Drei Eichen”. Robiliśmy to przez ostatnie cztery lata z dużym sukcesem, zawsze w obu językach.

Od początku towarzyszyła nam taka myśl, że polsko-niemieckie spotkania mogłyby stać się kiedyś mostem, który przeniesie Pedagogikę Dzikiej Przyrody do Polski. Od początku byłaś też z nami ty Alino, tłumaczyłaś i współprowadziłaś zajęcia. No i dotarliśmy do tego momentu, w którym na 2016 rok zaplanowaliśmy utworzenie w Polsce rocznego kursu Pedagogiki Dzikiej Przyrody pod nazwą „Dzikie Studia”. Nie ukrywam, że poprowadzę go wspólnie z tobą. Spotkania po polsku, dla polskich uczestników!

Zdradźmy, kto może wziąć udział w takim kursie.

Często jestem pytany o to, kto naprawdę interesuje się edukacją w dzikiej przyrodzie? Zadaję wtedy pytanie zwrotne: A kto nie interesuje się przyrodą? Kto nie dostrzega drzemiącego w niej piękna? Na naszych szkoleniach pojawia się wielu pedagogów, którzy zajmują się edukacją przyrodniczą i ekologiczną. Poszukują oni metod, koncepcji oraz inspiracji, aby zainteresować innych naturą i przebywaniem blisko niej. Ale wiele osób nie ma żadnego „zawodowego” związku z dziką przyrodą. Ludzi po prostu interesuje ten temat. Często mówią: „Wiem, że jest więcej do odkrycia niż to, co wiedziałem do tej pory, więc poszukuję dróg, by więcej się nauczyć”. Pierwszym założeniem Pedagogiki Dzikiej Przyrody jest to, żeby najpierw samemu odkryć całą gamę powiązań między sobą a światem przyrody. Zebrać doświadczenia po to, by przekazać tę wiedzę dalej. Tak więc wśród naszych uczestników są zarówno pedagodzy, lekarze, terapeuci, jak i elektrycy czy menedżerowie dużych przedsiębiorstw. Nie mamy stałej i sprecyzowanej grupy docelowej. Jedyne, co zawsze na początku mówimy uczestnikom zajęć, to: „Dajemy wam przykłady i propozycje. Wypróbujcie to, weźcie, co się wam podoba i co uznajecie za dobre. Wszystko to, co do was nie przemawia, możecie odrzucić”.


Jörn Kaufhold – jest trenerem i mentorem Pedagogiki Dzikiej Przyrody przy szkole Wildnisschule Wildniswissen. Jest absolwentem szkoły Kamana Naturalist Training Program. Od lat pracuje również jako pedagog społeczny. Wraz z żoną i córką mieszka w górskiej chacie na Słowacji (Vtácnik). Jest też współautorem niedawno wydanego, oryginalnego przewodnika po Słowacji „Weg der Helden”. W wolnych chwilach zaczytuje się w śladach i tropach dzikich zwierząt.

Alina Michalik – instruktorka szkoły dzikiej przyrody Wildniswissen (w Polsce pod nazwą „Dzikie Studia”). Autorka warsztatów na podstawie nauk Sun Bear’a („Duchowy Survival”), na co dzień zajmuje się edukacją ekologiczną i społeczną, tłumaczka języka niemieckiego.

Powyższy artykuł pochodzi publikacji "W dziką stronę. Rozmowy o edukacji w przyrodzie", Łódź 2016.